Natalie
obudziła się na łóżku o godzinie 6:14. Przeciągnęła się smutno i wstała, by
podejść do okna. Z okna rozpościerał się widok na posępny dziedziniec… Za murem
majaczyły jakieś drzewa i pojedyncze dachy.
Podeszła do
kibla, aby wykonać poranne czynności i zrobić lekki makijaż. Potem założyła
bluzkę w poziome czarno-białe pasy, białe rurki w grube czarne poprzeczne
prążki oraz obuwie profilaktyczne tekstylne (bez sznurówek, wsuwane). W Więzieniu
Kobiecym w Lublińcu nastał nowy dzień, taki sam, jak ponad dwieście poprzednich.
Na śniadanie nie trzeba było schodzić – kalifaktorka sama przyniesie.
Policja
zgarnęła Natalie prosto z placu przed kraterem Gdańsk-Wrzeszcz. Była osłabiona
i nie stawiała oporu (zarówno Natalie, jak i policja). Ponieważ zaś demolacja
dworca była aktem w tych stronach bezprecedensowym, Natalie trafiła przed sąd
dwudziestoczterogodzinny, oskarżona o wielokrotne zabójstwo, poważne
uszkodzenie ciała, zniszczenie mienia, zakłócenie porządku publicznego oraz
udział w organizacji przestępczej. Przydzielono jej obrońcę z urzędu, który od
razu na początku zwrócił uwagę, że oskarżona jest nie tylko niepełnoletnia, ale
w dodatku w ciąży. Nad niepełnoletniością sąd przeszedł do porządku dziennego,
w końcu zawsze można ją było ten jeden rok przetrzymać w śledztwie.
Bardziej
złożona była sprawa z ciążą. Urodzone w więzieniu dzieci skazanych przestępczyń
zwykle oddaje się na wychowanie rodzinom szlacheckim z Podlasia. Sąd miał
problem, bo znalezienie na Podlasiu odpowiedniej rodziny było w obecnych
czasach utrudnione. Potem jednak przeprowadzono specjalistyczne badania i
okazało się, że Natalie wcale nie była w ciąży, tylko podtruła się kebabem
zjedzonym w Berlinie. Przyjęła to z dużym rozczarowaniem.
Przyznała
się do wszystkich zarzucanych jej czynów, twierdząc, że wykonywała polecenia
Czarnego Hrabiego, straszliwego wampira, a zrobiła to wszystko z miłości do
Doriana. Wówczas adwokat podniósł, że oskarżona najprawdopodobniej nie jest w
pełni sprawna umysłowo i nie odpowiada za swoje czyny. Oskarżyciel twierdził co
innego. Kwestia ustalenia poczytalności spowodowała, że sprawa, którą miał
rozstrzygnąć sąd dwudziestoczterogodzinny, przeciągnęła się na z górą miesiąc.
Ostatecznie sędzia
Marianna Sokołowska skazała Natalie na 15 lat pozbawienia wolności w Więzieniu
Kobiecym w Lublińcu. Ponieważ w tym samym mieście znajdował się także szpital
psychiczny, ewentualne przeniesienie, w przypadku ustalenia niepoczytalności,
nie stanowiłoby większego problemu.
Gdy
weszła do celi, przywitały ją złe spojrzenia więźniarek. Kobiety w różnym
wieku, o twarzach pożółkłych od braku słońca i od więziennej kuchni, pokrytych
bliznami i nietkniętych nawet lekkim makijażem, patrzyły na nią ze
złośliwością. Zabójczynie, złodziejki, sprawczynie wypadków samochodowych.
Jedna z nich, prawie dwumetrowa gruba baba o rzadkich ogniście rudych włosach,
popatrzała na Natalie
- Ile i za co? – zapytała głosem
tak grubym, jak ona sama.
- A co cię to obchodzi? –
odpowiedziała ironicznie Natalie.
Tłusta
bandytka aż zamarła na odgłos tej riposty. Nie spodziewała się takiej
bezczelności i już więcej w ciągu tego dnia nie zaczepiała Natalie.
Dwa
dni później Natalie stwierdziła, że dłużej nie wytrzyma w takim środowisku. Jakże
to – ona, ukochana najgorętszego, najseksowniejszego i najbardziej
wampirycznego wampira, jaki kiedykolwiek wampirzył się między wampirami, miałaby
znosić towarzystwo pospolitych przestępczyń, naciągaczek i alimenciar? Zgłosiła
skargę do naczelnika więzienia i wkrótce potem otrzymała oddzielną celę.
Separatka
była wąska, z jednym zakratowanym oknem. Były w niej dwa łóżka, więc Natalie na
jednym spała, a na drugim rozkładała ubrania. Poza tym w skład wyposażenia
wchodziły: dębowa szafka, umywalka oraz kibel. Na ścianach było parę napisów,
takich jak: „Magda, 17.08.05”, „Pamiętaj słowa matki”, „Raków Hool’s” oraz
„Sprinter żem jest”.
Dwa
razy w tygodniu były zajęcia resocjalizacyjne, na których Natalie uczyła się
języka polskiego, ale poza tym nie rozmawiała ze współwięźniarkami, bo o czym
niby miałaby rozmawiać ze zwyczajnymi bandytkami. Język szlifowała, słuchając
radia.
Natalie było
źle. Niewola bardzo jej doskwierała, a szczególnie brak możliwości chodzenia po
sklepach z ubraniami. Na szczęście podczas zajęć resocjalizacyjnych miała
czasem dostęp do internetu, więc mogła oglądać w sieci najnowsze kolekcje
odzieżowe. Dręczyła ją też samotność. Brakowało jej koleżanek, a przede
wszystkim brakowało jej Doriana, jego zniewalających zielonych oczów,
szczupłych a umięśnionych ramion, które z wielkim zadowoleniem mogłyby się
owijać wokół niej, jego niskiego, zmysłowego głosu… Kilka razy pojawiał się w
jej snach, ale nie były one takie, jak dawniej, gdy kawaler von
Lassaye-Bruchtal wydawał się rzeczywisty i namacalny. Tym razem ze smutkiem
musiała sobie powiedzieć, że to nie sam nadobny Dorian nawiedza ją osobiście,
lecz jest to zaledwie projekcja jej nieogarnionej tęsknoty.
Dzisiaj
przebudzenie było wyjątkowo dotkliwe. We śnie ukochany namiętnie całował
Natalie, a potem położył ją i już miał zagrać miłosną symfonię na jej organach,
gdy w mgnieniu oka zastąpiła go szara rzeczywistość więziennej celi…
Natalie ze
smutkiem jadła śniadanie, wpatrując się w niebo. Szare, zaciągnięte chmurami –
ale niebo, otwarta przestrzeń. Tylko tyle wolnego świata miała, ile mogła
zobaczyć przez okno. Co za niesprawiedliwość! Dlaczego tamta kobieta daleko na
drodze może sobie spokojnie spacerować z wózkiem, a ona musi gnić w ciemnej tej
cely? Dlaczego nie może być odwrotnie…
Rozważania
przerwał jej skrzyp otwieranych drzwi. Natalie zerwała się na baczność.
Hha, świetne :D Tylko szkoda, że nie wiem jaki makijaż zrobiła Natalia :///// A Dorian jest seksi.... i w ogole... najbardziej i tak podobał mi się poczotek bo mogłam sobie wyobrazić dokładnie Naatalie jak sie ubrała i spojrzała za okno i wgl nie wiedziałam że w Lublińcu jest więzienie dla kobiet.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jest, jest :) Podobnie jak jest też psychiatryk i jednostka komandosów, ale te dwie instytucje nie odgrywają roli w tej opowieści.
UsuńPozdrawiam też!