Ten rodział jest trochę krótki, ale na nowy rok przyszła do mnie silna
potrzeba opublikować cokolwiek. Miłej lektury!
Natalie i
Sylwia szybko nawiązały porozumienie. Nowa więźniarka zajęła drugie łóżko,
wieszając nad nim plakat przedstawiający Rysia z Klanu. Dzięki temu, że Natalie
siedziała za zabójstwo, a Sylwia tylko za oszustwa, druga z nich mogła się
zajmować całym sprzątaniem w celi, a Natalie miała więcej czasu dla siebie.
Czasami rozmawiały, a głównym tematem ich konwersacji
pod celą były, oczywiście, przygody z wolności.
- Moje miasto nie jest zbyt duże
– wyznała któregoś razu Natalie.
- Nom, moje też – odparła Sylwia.
– Dlatego na większą robotę chodziłam zwykle do Częstochowy. No chyba, że
trzeba było akurat zniknąć z miasta, bo blacharnia zaczynała węszyć, to wtedy
sobie zwiedziłam kawałek Polski. Polecam ci Wrocław. No i Trójmiasto, ale tam
już byłaś.
- A w tej całej Częstochowej jest
coś fajnego? – indagowała Natalie.
- Przede wszystkim wielki klasztor,
Jasna Góra – wyartykułowała Sylwia.
- Katolicki?
- A jak! – nadmieniła oszustka. –
W sezonie pielgrzymkowym to raj dla ludzi mojej profesji. Tysiące pielgrzymów,
większość z nich bez żadnej znajomości miasta… Tam są koło klasztoru takie dwa
parki. Dawniej chodziło się po tym parku, a jak zauważyłaś klienta, to
przypinałaś mu znaczek, niby pamiątkowy. No a jak przypięłaś, to musiał dać
jakąś drobną opłatę. Ale potem straż miejska zaczęła ganiać i już z
przypinactwa nie dało się wyżyć. Wszystko jedno, w dużym mieście się zawsze
znajdzie jeleni.
- A jakaś galeria handlowa tam
jest? – przypuściła Natalie zaciekawiona.
- Jest, jest! – zakomunikowała
Sylwia. – Ale lada chwila ją zamkną, bo ściany pękają i grozi zawaleniem.
Omiotła
spojrzeniem zaszokowaną fumfelkę.
- Takie ploty chodzą na mieście –
sprecyzowała. – Wiem, bo sama dostałam trzy bańki od właściciela jednego
sklepu, żebym powtórzyła w kilku miejscach. A w twoim mieście jest co do
roboty?
- Nie za wiele – skonstatowała
Natalie. – Mamy galerię, plażę i parę innych rzeczy…
- Plażę! – zainspirowała się
Sylwia. – No, tego to w mojej okolicy nie ma. Jak kiedyś cię odwiedzę na wolce,
musisz mi pokazać tę plażę. Pewnie w Ameryce macie czystsze morze niż ten nasz
brudny Bałtyk?
- Właściwie to moje miasto jest
nad jeziorem, nie morzem – dookreśliła Natalie. – Ale chyba tam jednak nie
wrócę.
- Czemu? – Sylwia zdawała się okazywać
konsternację.
- Bo wiesz, wybieram się do
Doriana – Natalie już wcześniej wtajemniczyła współosadzoną w meandry swego
życia uczuciowego. – A on właściwie mieszka w Niemczech, w zamku.
Brwi
oszustki uniosły się niczym winda na pierwsze piętro.
- W zamku? – powtórzyła echem. –
Musi być nieźle dziany, prawda?
- No, ma sporo kasy – przymamrotała
Natalie. – I jest bardzo przystojny.
- Słuchaj, Natalka – sondowała
Sylwia rozmarzona. – Czy ten twój Dorian ma jakiegoś brata?
- O bracie mi nie mówił – Natalie
rozciągnęła się ekstensywnie na pryczy. – Ale ma sporo pracowników i niektórzy
są całkiem-całkiem. Nie jak sam Dorian, ale dają radę.
- Mam prośbę – zajawiła Sylwia. –
Jak już będziemy na zewnątrz, przedstaw mnie Dorianowi. Może też sobie znajdę
chłopaka w tej jego firmie. Bo wiesz, Nigeryjczyk wyglądał spoko, ale przy
pierwszej okazji mnie sypnął.
I
siedziały tak, konwersując do wieczora o facetach i o tym, co by z nimi robiły,
kiedy się znajdą już na wolności. Dyskusja była tak wciągająca, że Natalie
zapomniała zjeść kolację.
Rozmowy
rozmowami, ale Natalie tęskniła za wolnością. Nie mogła się doczekać, kiedy
wreszcie skończy się ta okropna niesprawiedliwość, jaką jej wyrządzono, i
będzie mogła pójść na kawę albo zrobić drobne zakupy. Starała się raz dziennie
przypominać współtowarzyszce niedoli o planach ucieczki.
- Spokojnie – mitygowała ją
Sylwia. – Jak to mawiają złodzieje: „nic na siłę, wszystko młotkiem”.
Któregoś
wieczoru więźniarki zostały wyprowadzone na spacernik. Spacer odbywał się
parami, ale Natalie uznała, że nie będą jej do niczego zmuszać, i chodziła
pojedynczo. Nagle zbliżyła się do niej jakaś więźniarka, której Natalie nigdy
nie widziała. Jej bladą cerę, szczególnie upiorną w świetle halogenów,
podkreślał szary strój.
- Natalie Foster? – zapytała. –
Dziewczyna z Wrzeszcza?
- Tak, a co? – Natalie spojrzała
na nią nieprzychętnym wzrokiem.
- Pozdrowienia od Czarnego
Hrabiego – powiedziała tamta i zanim Natalie zdążyła zareagować, chwyciła ją za
gardło i podniosła do góry, niczym ten, którego Francuzi zwą „Dark Invader”.
Natalie
straciła dech. Oczy zaczęły jej wychodzić na wierzch. Wierzgnęła na oślep i
kopnęła napastniczkę w brzuch, ale ta pozostała niewzruszona niczym skała.
Natalie dusiła się, patrząc w jej zimne, bezlitosne oczy. Ostatnim wysiłkiem
woli skupiła się na kontakcie wzrokowym… Więźniarka dostała torsji i zgięła się
w pół. Natalie, uwolniona, upadła na ziemię. Dobrze, że przypomniała sobie o
swojej mocy wywoływania nudności…
- Pożałujesz tego – syknęła
napastniczka, odsłaniając wydłużone kły. – Zdrajczynio.
Pochyliła
się nad Natalie, która z przestrachem usiłowała się odsunąć. Nagle padł wystrzał.
Wampirzyca padła na ziemię.
Natalie
spróbowała się podnieść. Jeszcze nie zaczęła rozumieć, co się dzieje, gdy
usłyszała kolejne strzały. Wartownik na wyszce, odwrócony na zewnątrz muru,
padł na podłogę wieżyczki. Jakaś czterdziestoletnia kobieta stojąca obok
Natalie dostała w udo, upadła.
Rozległ
się huk, gdy w mur więzienia od strony spacernika coś przywaliło. Chyba pocisk
rakietowy. Spacernik zasypał deszcz odłamków cegieł, raniąc kolejną więźniarkę
i strażnika, który próbował cokolwiek zrobić. Samej Natalie coś boleśnie wpadło
do oka, a gdy sobie z tym poradziła, okazało się, że jej legginsy są całkowicie
podarte. Z pewnej odległości dotarł odgłos potężnego uderzenia – to samochód
pełen napastników w czarnych płaszczach staranował bramę.
Natalie
rozglądała się z zaciekawieniem, gdy wokół rozpętywał się chaos. W murze
zionęła spora wyrwa – niestety od góry. Strażnik na wieżyczce nie dawał znaku
życia. Ten z drugiej wyszki był przyciśnięty ogniem i z rzadka odpowiadał. W
oddali słychać było przekrzykiwanie się strażników więziennych – po polsku, i
okrzyki napastników – w języku niemieckim.
- Natalka, chodu! – krzyknęła
Sylwia, łapiąc Natalie wpół.
- Ale tam zostały moje ubrania! –
zaprotestowała Natalie.
- Kupisz sobie nowe!
Pobiegły w
stronę wyrwy w murze. Oszustka przerzuciła Natalie na drugą stronę. Natalie
klapnęła o ziem, aż z niej uszło powietrze, a gdy doszła do siebie, Sylwia też
już była po zewnętrznej stronie.
Pognały na
parking naprzeciwko bramy więzienia. Wieczór był ciepły, więc w jednym z aut
ktoś zostawił otwarte okno. Sylwia zręcznie otworzyła drzwi i kazała Natalie
wsiadać.
- Mam nadzieję, że jeszcze nie
zapomniałam, jak uruchomić wóz bez kluczyków – mruknęła.
Nagle
jeden z napastników zorientował się, że uciekły, i wielkimi susami zaczął
sadzić w stronę auta. Sylwia uruchomiła silnik i dała gazu, ale samochód
warknął i nie ruszył z miejsca.
- Kurde, ręczny! – olśniło ją.
Wampir
w długim płaszczu i czarnych okularach, wyglądający jak Noe z „Macierzy”, był już przy
samochodzie. Natalie z przerażeniem zobaczyła jego sylwetkę w tylnej szybie.
Wtem Sylwia wrzuciła wsteczny i na pełnym gazie walnęła w krwiopijcę. Rozległ
się trzask łamanych kości.
Natalie
poleciała do przodu, gdy Sylwia zmieniła bieg. Stary opel poleciał do przodu i
potoczył się na północ.
- Wolność!!! – krzyczała Sylwia w
ekstazie.
Natalie
podchwyciła to i dziesięć kilometrów dalej krzyczały już obie.
Wow jak napisałaś o tym plakacie to myślałam że będzie tak jak w tym filmie co oglądaliśmy zBodziem gdzie jeden facet miał plakat kobiety (tzn nie pozwalałam Bodziowi patrzeć, bo na dodatek była rozebrana chyba) w więziuniu a naprawdę to była dziura i przez niego uciekł... ale okazało się że znowu mnie zszokowałaś! super akcja, aż nie zrozumiałam, o co chodzi! czekamy razem z Bodziem moim kochanym na więcej i jestem pewna że ten buc Edward też czyta chociaż mnie okłamuje...
OdpowiedzUsuńMarguerite
Dark Invader zrobił mi dzień. No i nie mogę nie współczuć Natalii, której w całym tym zamieszaniu coś wpadło do oka. ;)
OdpowiedzUsuńKal