środa, 2 stycznia 2013

Rozdział VI, w którym Natalie otrzymuje pozdrowienia


Ten rodział jest trochę krótki, ale na nowy rok przyszła do mnie silna potrzeba opublikować cokolwiek. Miłej lektury!

Natalie i Sylwia szybko nawiązały porozumienie. Nowa więźniarka zajęła drugie łóżko, wieszając nad nim plakat przedstawiający Rysia z Klanu. Dzięki temu, że Natalie siedziała za zabójstwo, a Sylwia tylko za oszustwa, druga z nich mogła się zajmować całym sprzątaniem w celi, a Natalie miała więcej czasu dla siebie.
Czasami rozmawiały, a głównym tematem ich konwersacji pod celą były, oczywiście, przygody z wolności.
- Moje miasto nie jest zbyt duże – wyznała któregoś razu Natalie.
- Nom, moje też – odparła Sylwia. – Dlatego na większą robotę chodziłam zwykle do Częstochowy. No chyba, że trzeba było akurat zniknąć z miasta, bo blacharnia zaczynała węszyć, to wtedy sobie zwiedziłam kawałek Polski. Polecam ci Wrocław. No i Trójmiasto, ale tam już byłaś.
- A w tej całej Częstochowej jest coś fajnego? – indagowała Natalie.
- Przede wszystkim wielki klasztor, Jasna Góra – wyartykułowała Sylwia.
- Katolicki? 
- A jak! – nadmieniła oszustka. – W sezonie pielgrzymkowym to raj dla ludzi mojej profesji. Tysiące pielgrzymów, większość z nich bez żadnej znajomości miasta… Tam są koło klasztoru takie dwa parki. Dawniej chodziło się po tym parku, a jak zauważyłaś klienta, to przypinałaś mu znaczek, niby pamiątkowy. No a jak przypięłaś, to musiał dać jakąś drobną opłatę. Ale potem straż miejska zaczęła ganiać i już z przypinactwa nie dało się wyżyć. Wszystko jedno, w dużym mieście się zawsze znajdzie jeleni.
- A jakaś galeria handlowa tam jest? – przypuściła Natalie zaciekawiona.
- Jest, jest! – zakomunikowała Sylwia. – Ale lada chwila ją zamkną, bo ściany pękają i grozi zawaleniem.
          Omiotła spojrzeniem zaszokowaną fumfelkę.
- Takie ploty chodzą na mieście – sprecyzowała. – Wiem, bo sama dostałam trzy bańki od właściciela jednego sklepu, żebym powtórzyła w kilku miejscach. A w twoim mieście jest co do roboty?
- Nie za wiele – skonstatowała Natalie. – Mamy galerię, plażę i parę innych rzeczy…
- Plażę! – zainspirowała się Sylwia. – No, tego to w mojej okolicy nie ma. Jak kiedyś cię odwiedzę na wolce, musisz mi pokazać tę plażę. Pewnie w Ameryce macie czystsze morze niż ten nasz brudny Bałtyk?
- Właściwie to moje miasto jest nad jeziorem, nie morzem – dookreśliła Natalie. – Ale chyba tam jednak nie wrócę.
- Czemu? – Sylwia zdawała się okazywać konsternację.
- Bo wiesz, wybieram się do Doriana – Natalie już wcześniej wtajemniczyła współosadzoną w meandry swego życia uczuciowego. – A on właściwie mieszka w Niemczech, w zamku.
            Brwi oszustki uniosły się niczym winda na pierwsze piętro.
- W zamku? – powtórzyła echem. – Musi być nieźle dziany, prawda?
- No, ma sporo kasy – przymamrotała Natalie. – I jest bardzo przystojny.
- Słuchaj, Natalka – sondowała Sylwia rozmarzona. – Czy ten twój Dorian ma jakiegoś brata?
- O bracie mi nie mówił – Natalie rozciągnęła się ekstensywnie na pryczy. – Ale ma sporo pracowników i niektórzy są całkiem-całkiem. Nie jak sam Dorian, ale dają radę.
- Mam prośbę – zajawiła Sylwia. – Jak już będziemy na zewnątrz, przedstaw mnie Dorianowi. Może też sobie znajdę chłopaka w tej jego firmie. Bo wiesz, Nigeryjczyk wyglądał spoko, ale przy pierwszej okazji mnie sypnął.
        I siedziały tak, konwersując do wieczora o facetach i o tym, co by z nimi robiły, kiedy się znajdą już na wolności. Dyskusja była tak wciągająca, że Natalie zapomniała zjeść kolację.
     Rozmowy rozmowami, ale Natalie tęskniła za wolnością. Nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie skończy się ta okropna niesprawiedliwość, jaką jej wyrządzono, i będzie mogła pójść na kawę albo zrobić drobne zakupy. Starała się raz dziennie przypominać współtowarzyszce niedoli o planach ucieczki.
- Spokojnie – mitygowała ją Sylwia. – Jak to mawiają złodzieje: „nic na siłę, wszystko młotkiem”.

     Któregoś wieczoru więźniarki zostały wyprowadzone na spacernik. Spacer odbywał się parami, ale Natalie uznała, że nie będą jej do niczego zmuszać, i chodziła pojedynczo. Nagle zbliżyła się do niej jakaś więźniarka, której Natalie nigdy nie widziała. Jej bladą cerę, szczególnie upiorną w świetle halogenów, podkreślał szary strój.
- Natalie Foster? – zapytała. – Dziewczyna z Wrzeszcza?
- Tak, a co? – Natalie spojrzała na nią nieprzychętnym wzrokiem.
- Pozdrowienia od Czarnego Hrabiego – powiedziała tamta i zanim Natalie zdążyła zareagować, chwyciła ją za gardło i podniosła do góry, niczym ten, którego Francuzi zwą „Dark Invader”.
Natalie straciła dech. Oczy zaczęły jej wychodzić na wierzch. Wierzgnęła na oślep i kopnęła napastniczkę w brzuch, ale ta pozostała niewzruszona niczym skała. Natalie dusiła się, patrząc w jej zimne, bezlitosne oczy. Ostatnim wysiłkiem woli skupiła się na kontakcie wzrokowym… Więźniarka dostała torsji i zgięła się w pół. Natalie, uwolniona, upadła na ziemię. Dobrze, że przypomniała sobie o swojej mocy wywoływania nudności…
- Pożałujesz tego – syknęła napastniczka, odsłaniając wydłużone kły. – Zdrajczynio.
       Pochyliła się nad Natalie, która z przestrachem usiłowała się odsunąć. Nagle padł wystrzał. Wampirzyca padła na ziemię.
        Natalie spróbowała się podnieść. Jeszcze nie zaczęła rozumieć, co się dzieje, gdy usłyszała kolejne strzały. Wartownik na wyszce, odwrócony na zewnątrz muru, padł na podłogę wieżyczki. Jakaś czterdziestoletnia kobieta stojąca obok Natalie dostała w udo, upadła.
      Rozległ się huk, gdy w mur więzienia od strony spacernika coś przywaliło. Chyba pocisk rakietowy. Spacernik zasypał deszcz odłamków cegieł, raniąc kolejną więźniarkę i strażnika, który próbował cokolwiek zrobić. Samej Natalie coś boleśnie wpadło do oka, a gdy sobie z tym poradziła, okazało się, że jej legginsy są całkowicie podarte. Z pewnej odległości dotarł odgłos potężnego uderzenia – to samochód pełen napastników w czarnych płaszczach staranował bramę.
       Natalie rozglądała się z zaciekawieniem, gdy wokół rozpętywał się chaos. W murze zionęła spora wyrwa – niestety od góry. Strażnik na wieżyczce nie dawał znaku życia. Ten z drugiej wyszki był przyciśnięty ogniem i z rzadka odpowiadał. W oddali słychać było przekrzykiwanie się strażników więziennych – po polsku, i okrzyki napastników – w języku niemieckim.
- Natalka, chodu! – krzyknęła Sylwia, łapiąc Natalie wpół.
- Ale tam zostały moje ubrania! – zaprotestowała Natalie.
- Kupisz sobie nowe!
Pobiegły w stronę wyrwy w murze. Oszustka przerzuciła Natalie na drugą stronę. Natalie klapnęła o ziem, aż z niej uszło powietrze, a gdy doszła do siebie, Sylwia też już była po zewnętrznej stronie.
Pognały na parking naprzeciwko bramy więzienia. Wieczór był ciepły, więc w jednym z aut ktoś zostawił otwarte okno. Sylwia zręcznie otworzyła drzwi i kazała Natalie wsiadać.
- Mam nadzieję, że jeszcze nie zapomniałam, jak uruchomić wóz bez kluczyków – mruknęła.
            Nagle jeden z napastników zorientował się, że uciekły, i wielkimi susami zaczął sadzić w stronę auta. Sylwia uruchomiła silnik i dała gazu, ale samochód warknął i nie ruszył z miejsca.
- Kurde, ręczny! – olśniło ją.
       Wampir w długim płaszczu i czarnych okularach, wyglądający jak Noe z „Macierzy”, był już przy samochodzie. Natalie z przerażeniem zobaczyła jego sylwetkę w tylnej szybie. Wtem Sylwia wrzuciła wsteczny i na pełnym gazie walnęła w krwiopijcę. Rozległ się trzask łamanych kości.
         Natalie poleciała do przodu, gdy Sylwia zmieniła bieg. Stary opel poleciał do przodu i potoczył się na północ.
- Wolność!!! – krzyczała Sylwia w ekstazie.
            Natalie podchwyciła to i dziesięć kilometrów dalej krzyczały już obie.

2 komentarze:

  1. Wow jak napisałaś o tym plakacie to myślałam że będzie tak jak w tym filmie co oglądaliśmy zBodziem gdzie jeden facet miał plakat kobiety (tzn nie pozwalałam Bodziowi patrzeć, bo na dodatek była rozebrana chyba) w więziuniu a naprawdę to była dziura i przez niego uciekł... ale okazało się że znowu mnie zszokowałaś! super akcja, aż nie zrozumiałam, o co chodzi! czekamy razem z Bodziem moim kochanym na więcej i jestem pewna że ten buc Edward też czyta chociaż mnie okłamuje...
    Marguerite

    OdpowiedzUsuń
  2. Dark Invader zrobił mi dzień. No i nie mogę nie współczuć Natalii, której w całym tym zamieszaniu coś wpadło do oka. ;)

    Kal

    OdpowiedzUsuń