W
jednorodzinnym domu przy Blackthorne Crescent było już po śniadaniu. Edward
Patel siedział przy kuchennym stole i obierał czosnek. Po przeciwnej stronie
siedziała jego czternastoletnia siostra Mira, krojąc filety z kurczaka. Na
obiad zapowiadało się niezłe vindaloo.
- Dlaczego nie polecisz
samolotem? – zapytała.
- No weś – odpowiedział Edward,
wyraźnie akcentując „ś”. – Nie po to mam auto, żeby bulić za orzeszki dla
pilota, dawać się obmacywać na lotnisku, a potem odsypiać lagi. Samolotem to
mogę polecieć do Europy, ewentualnie na Florydę. Ale w kraju?
- A chce ci się jechać cztery
dni? Przecież to niewiele mniejsza odległość niż do Europy.
- Ja lubię czuć, że przemierzam
przestrzeń – rzekł Edward. – Lubię patrzyć na krajobrazy, budynki, ludzi, a nie
tylko na chmury.
Pokroił
już cały czosnek i wrzucił do przygotowanej miseczki. Rzucił na siebie zaklęcie
„gogle pływackie” i zabrał się za cebulę.
Nadeszły
wakacje. Egzaminy na uczelni magów w Montrealu trochę się przeciągnęły, bo
Edward, oprócz samej nauki, często dostawał zadania „w terenie”. W końcu jednak
sesja się skończyła. Wreszcie mógł odpocząć. poświęcić się muzyce.
Od
kiedy Natalie odeszła z zespołu, wartość bootlegów grupy Krankschaft,
zarejestrowanych jeszcze z jej udziałem, wzrosła kilkakrotnie. Edwardowi i jego
kolegom udało się przejąć, prawem i lewem, część tych materiałów, więc teraz
czerpali więcej korzyści. Podpisali nawet kontrakt z wytwórnią w Stanach.
Problem
polegał na tym, że kontrakt ten zobowiązywał ich do wydania trzech albumów, a
materiału z udziałem Natalie wystarczało tylko na jeden. Dwa pozostałe trzeba
było już nagrać bez niej. Kalju Laar, perkusista, zamontował zeszłej jesieni
mikrofony pod prysznicem w górskim domu w Bawarii, gdzie wszyscy razem
przebywali. Dzięki temu udało się zarejestrować kilka wokaliz Natalie, do
których chłopcy dograli swoją muzykę, ale to ciągle było za mało. Zespół musiał
znaleźć dla siebie nową formułę.
Wbrew
początkowym protestom Nicka Yoxalla, Edward wpadł na pomysł przyjęcia do
zespołu klawiszowca. Nick zmiękł dopiero wtedy, gdy okazało się, że znaleziony
w internetach kandydat, Logan Klinkitt, jest zasadniczo pianistą i programowo
nie używa syntezatorów. Okazało się jednak, że kandydat ów mieszka w Vancouver,
na drugim końcu Kanady. Nick i Kalju powierzyli Edwardowi misję zapoznania się
z potencjalnym członkiem zespołu. Sami nie mogli, bo Kalju z początkiem lipca
wyjeżdżał do Estonii, a Nick, zaraz po zakończeniu nagrań z niewykorzystanymi
partiami wokalnymi Natalie, zobowiązał się pomagać bratu na budowie. Edwardowi
taka opcja odpowiadała. Po bardzo stresującym roku akademickim miał ochotę
wypuścić się do Kolumbii Brytyjskiej.
Do kuchni
weszła matka i zaczęła grzać olej na kuchence.
- Pan Goodname zgubił przed
naszym domem korek od paliwa – powiedziała.
- Pewnie znowu położył go na
dachu w czasie tankowania – wzruszył ramionami Edward. Sąsiad słynął w całej
dzielnicy ze swego roztargnienia.
- Mira, o piątej pójdziesz mu
odnieść – zarządziła matka.
- Po co? – Mira przerzuciła do
miski pokrojone mięso. – Pan Goodname jest przyzwyczajony, że ciągle ktoś
znajduje jego korek. Jak zgubi raz, a dobrze, to na przyszłość będzie bardziej
uważać.
- Nie kombinuj, Mira. Edwardzie,
jak ci idzie cebula?
- Już kończę.
- Wyjeżdżasz jutro, tak? To za
długo w domu nie posiedziałeś…
- W sierpniu spodziewam się
dłużej – zapowiedział Edward. Jak tylko skończymy z chłopakami tę drugą płytę…
- A nie skręciłbyś po drodze do
Yellowknife?
- No nie żartuj, matka – odrzekł
Edward. – Mam nadłożyć trzy tysiące kilometrów przez totalne pustkowie tylko po
to, żeby zawieźć Jimowi słoiki? To
już lepiej wysłać pocztą lotniczą.
Starszy
brat Edwarda służył w Królewskiej Konnej na Terytoriach Północno-Zachodnich.
Patel przypuszczał, że nawet gdyby udało mu się zahaczyć o Yellowknife, to i
tak nie trafiłby w odpowiedni moment, żeby zastać Jima w mieście.
- Ale on pewnie głoduje –
zmartwiła się matka.
- Eetam – Edward wzruszył
ramionami. – Jak zgłodnieje, zawsze może ustrzelić łosia.
Skończyli
przygotowania do obiadu. Edward poszedł do swojego pokoju na piętrze, a siostra
podążyła za nim.
- Jeszcze się nie spakowałeś? –
zapytała zdziwiona. – Ja na twoim miejscu, przed taką podróżą, byłabym gotowa
od dwóch tygodni.
- Te, mądralo – zauważył Edward.
– Dwa tygodnie temu to ja dopiero przyjechałem.
W
jego głosie pobrzmiewały niepokojące alikwoty smutku, które Mira sprytnie wychwyciła.
- Cały czas myślisz o niej,
prawda? – zapytała. – O tej Natalie?
- Lepiej idź malować, póki masz
odpowiednie światło – zbył ją Edward, zamykając za sobą drzwi.
Mira
poszła do siebie. Była równie utalentowana, jak jej brat, z tą różnicą, że nie
muzycznie, a plastycznie. Jej marzeniem było zostać grafikiem projektującym okładki książek. Na razie pracowała nad dużym obrazem
olejnym „Udój w Babilonie”.
Edward
rozejrzał się po pokoju lekko nieobecnym wzrokiem. Który z instrumentów wziąć
do Vancouver, aby jamować z Loganem? Najbardziej oczywistym wyborem byłby
stick, ale oczy Patela padły na lekko przykurzoną gitarę basową. Zdał sobie
sprawę, że po tych wszystkich miesiącach z barokowym stickiem stęsknił się za
szlachetną prostotą czterostrunnego basu. Wziął gitarę do ręki, trącił struny i
skrzywił się. Trzeba nastroić.
Ledwo
bas został doprowadzony do stanu używalności, Edwarda porwała improwizacja.
Muzyka spływała spod jego palców kaskadami, niczym nurt ryczącego Dniepru na
porohach (Edward zaś nie był w tym czasie na prochach). Grał i rozmyślał o
Natalie.
To
wszystko, co się wtedy wydarzyło… Wspominał jej czarne włosy i delikatną cerę
we wrześniowy bawarski wieczór, a czasami nawet jeszcze inne zalety fizyczne.
Jak mógł dopuścić do tego, że uciekła do Czarnego Hrabiego, a potem została
terrorystką i trafiła do więzienia? Edward obawiał się, że w którymś momencie zaczął
traktować Natalie w nieodpowiedni sposób. Jego serce krwawiło, i nie miało tu
znaczenia, że tylko metaforycznie. To przez niego Natalie wpadła w ręce
mrocznie wyuzdanych posiadaczy czarnych pończoch. Na wspomnienie tamtych chwil
muzyka stała się gniewna, przepełniona bólem, jakby rozbisurmaniony bas chciał
rozsadzić ściany pokoju.
I
jeszcze w dodatku bractwo zakazało mu podejmować jakichkolwiek działań w tej
sprawie, twierdząc, że wszystko się samo rozwiąże. Starzy magowie interesowali
się tylko tym, żeby pozycja Czarnego Hrabiego została osłabiona, a że przy tej
okazji poświęci się jakąś dziewczynę? Różnie w życiu bywa. W ciągu roku Edward chyba
z dziesięć razy próbował interweniować, ale jego działania rozbijały się o kant
absolutnej obojętności dostępnej jedynie paniom z dziekanatu.
Edward
zakończył improwizację bezczelnie wirtuozerskim popisem typu „klang-bang” w rodzaju
tych, których tak nie znosi u basistów popularny bloger WO, a w jego kciuku
kryły się utajone pokłady posępnej mocy.
Schował
instrument do futerału i postawił wraz z małym wzmacniaczem obok łóżka. Po
namyśle wziął jeszcze banjo. Miał zamiar wyjechać z rana, więc chyba najwyższy
czas się spakować.
Z szuflady z
efektami gitarowymi wyjął pierwszy lepszy, nawet nie patrząc. Wyciągnął swój
ulubiony łososiowy żakiet, sweter w słonie, czesuczowy szlafrok oraz parę
innych sztuk ubrania. Wyczyścił rewolwer Colt Detective Special na wypadek,
gdyby w nagłej sytuacji zabrakło mu czasu na rzucenie zaklęcia. Upewnił się, że
oprócz zwykłych pocisków bierze też srebrne. Zszedł do garażu po toporek i
łopatę na wypadek przygód w drodze. Wreszcie dołożył kilka kieszonkowych
grymuarów magicznych oraz torbę z substancjami używanymi przy rzucaniu zaklęć.
Był wśród nich kisiel cytrynowy, niezwykle skuteczny w walce z bluźnierczymi cyklopowymi
ohydztwami sprzed eonów (pod warunkiem zastosowania odpowiednich formuł zaklęć).
Nie wiadomo, co się może zdarzyć w Górach Skalistych.
ajmofmriofnsofjn!pv, okjsoifhswolvjofD
OdpowiedzUsuńEdward!
vjdslvniulvnsfi v dfkn vu
"Edwardowi i jego kolegom udało się przejąć, prawem i lewem" cosik nielegalnie? nieładnie tak? (nielegalnie, bo lewnem to nie wejm czy wież ale nielegalnie znaczyć może, chociaż nie jestem pewna bo śe nie znam, ale wejsz)
I oni narywali nataliĘ pod prysznicem, taaaa, już ttlkoy mikrofony było, torz wiadomo chyba że taka saxy gurl jak nalatia każdy pogdlądnąć ciał.
Edrawd coś u muzyce tam gada ale nie znam się na tym. niech po prostu będzie w opowiadaniu twoim. Bo fajny jest y super.
Na teatralnej naganie wystawiłam odmowę oceny twojego bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)