Całe
zamieszanie w Horton, spowodowane przygodami Natalie, nie ominęło także John Maxwell
Kraplak High School, miejscowej szkoły średniej. W związku z tym, co zaszło w
Gdańsku, Natalie była, formalnie rzecz biorąc, najpopularniejszą uczennicą w
szkole, chociaż do niej nie uczęszczała. Po zapadnięciu wyroku dyrektor długo
nie wiedział, co zrobić z tym fantem. Wreszcie na wszelki wypadek zawiesił Natalie
w prawach ucznia. Mógłby ją całkowicie skreślić, ale wystraszył się ewentualnej
reakcji opinii publicznej. Jego decyzja miała jednak nieunikniony skutek:
Natalie czekało powtarzanie klasy.
Wśród uczniów
zdania były podzielone. Nieliczni uważali, że Natalie była cool, ale u
większości jej czyn wywołał szok i wzburzenie. Amy Rodriguez, klasowa prymuska,
cieszyła się, że Natalie nie będzie w przewidywalnej przyszłości męczyć jej o
odrabianie prac domowych oraz próbować innych metod wyzysku. Ulubionym
powiedzeniem nauczycieli, gdy ktoś nie przykładał się do nauki, stało się: „…chyba,
że chcecie skończyć jak Natalie”.
Jednak nie
wszyscy traktowali losy Natalie jako niewiele więcej niż lokalny skandal.
Zostawiła przecież w szkole przyjaciółki.
Jej najlepszą
kumpelą była Victoria Turner. Dawniej spędzała z Natalie dużo czasu: chodziły
do centrum handlowego, opalały się na plaży, przesiadywały w kawiarniach… Victoria
była córką właściciela stacji benzynowej. Dość wysoka, miała długie, proste
blond włosy o złocistym odcieniu i wydatny nos. Jej uroda nie była tak
oszałamiająca, jak Natalie, ale dawała radę. Kiedyś chodziła z Zekiem
Rodriguezem, bratem Amy, ale im nie wyszło. W tym roku natomiast zakochała się w
panu Kingu, czarnoskórym wuefiście, który poza tym półzawodowo uprawiał
koszykówkę. Nowy nauczyciel pozostawał jednak obojętny na jej awanse.
Dziewczyna
mocno przeżywała aferę. Natalie była jej najlepszą przyjaciółką. Z kim teraz
Victoria miałaby chodzić po galeriach i całymi godzinami robić drobne zakupy?
Cała sprawa
miała również dla niej bardzo szczególny wymiar. Zdarzyło się bowiem, że
wkrótce po zniknięciu przyjaciółki Victorię nawiedzili dwaj tajemniczy goście
wypytujący o Natalie, a jeden straszniejszy od drugiego. Wtedy zorientowała
się, że w sprawę zamieszane są wampiry. Nikt jej jednak nie uwierzył i Victoria
trafiła do psychiatryka na obserwację.
Gdy wróciła,
tym bardziej nikt nie traktował jej wynurzeń poważnie. Dawne koleżanki, jak
najbardziej, w dalszym ciągu się z nią kumplowały, ale nie pozwalały jej
podejmować tematu paranormalnych niebezpieczeństw grożących Natalie. Czasem
zmieniały temat, czasem odchodziły, a czasem otwarcie wyzywały ją od idiotek.
Victorię rozumiała jedynie Sandy Herbst.
Sandy
miała metr sześćdziesiąt siedem i puszyste, popielate włosy. Nosiła okulary
(soczewek nie lubiła), aparat na zębach oraz wyciągnięte swetry. Prócz prostych
kolczyków i lekkiego makijażu nie uznawała żadnych innych metod upiększania. Poza
tym nie miała nawet szczególnej tendencji do zaokrąglania się przez wakacje.
Była szkolną
czempionką w pływaniu i miała na koncie sporo medali za rozmaite zawody, nawet
na szczeblu stanowym. Mimo to nie należała do grona popularnych. W zasadzie
miała popularność gdzieś, ale i tak jej sposób bycia nie sprzyjał
zakwalifikowaniu do szkolnej elity. Była najbardziej gadatliwą i denerwującą
dziewczyną w klasie, a może i w szkole. Nauczyciele ciągle wpisywali jej uwagi
za pytlowanie na lekcji, a ona z początku czuła się winna, że przeszkadza, ale
potem nie wytrzymywała i znowu zaczynała gadać. Twierdziła zresztą, że w
porównaniu z Vanessą Smith jej gadanina jest całkiem znośna.
Nawet szkolne
piękności-bullystki dawno dały Sandy spokój. Ich zaczepki nie robiły na niej
najmniejszego wrażenia, za to kiedy sporadycznie odpowiadała, to potrafiła się
tak odgryźć, że buty im spadały. Nie miała chłopaka i nikt się zresztą temu nie
dziwił.
Sandy sama uważała
się za przyjaciółkę Natalie, choć ta ostatnia była innego zdania i traktowała
ją jak kompletnie niepoważną. Kiedy Natalie pewnego dnia zniknęła w
tajemniczych okolicznościach, Sandy była bardzo niepocieszona. Czuła się winna
temu, że nic nie zrobiła, by pomóc przyjaciółce. Próbowała, oczywiście,
zaprzyjaźnić się z innymi dziewczynami, ale to nie było to samo. Natalie była
przecież wyjątkowa, a inne koleżanki z reguły nie wytrzymywały dłużej niż
kwadrans w towarzystwie Sandy i jej niewyobrażalnej gadatliwości.
Jednak
w ciągu roku szkolnego wreszcie udało jej się zaprzyjaźnić z Victorią Turner.
Dawniej Sandy jej zazdrościła, że tak dobrze się dogaduje z Natalie i jest
przez nią akceptowana. Obecnie jednak połączyło je wzajemne zrozumienie. Trzymały
się razem na przerwach, wspólnie wybierały się nad jezioro. Chodziły we dwie po
sklepach odzieżowych, chociaż gdy Victoria przymierzała ubrania, Sandy
wyciągała kryminał z kieszeni swetra i oddawała się lekturze. W każdym razie
ani jedna, ani druga nie czuła się samotnie.
W miarę upływu
czasu Sandy coraz bardziej dojmująco odczuwała winę, że pozostawiła
przyjaciółkę na pastwę losu. W jej głowie zaczął nabierać kształtów konkretny cel:
uwolnić Natalie. Prawie cały rok szkolny biła się z myślami, ale dopiero
tragedia na Midwest Skid skłoniła pannę Herbst do działania.
***
Któregoś
czerwcowego popołudnia dziewczyny poszły po szkole na zakupy, a potem
przysiadły w kawiarni. Zaczęły się rozmowy: a to o ubraniach kupionych, a to o
tych, które zostaną kupione następnym razem, a to o kosmetykach, o problemach z
chłopakami, o tym, kto do jakiego koledżu się wybiera…
Piły kapucyno
i przygryzały muffinami. Victoria na wszystkie strony oglądała nowy kostium
kąpielowy w poziome czarno-błękitne pasy, Sandy przeglądała wiadomości sportowe
w „Pittsburgh Tribune”, a Vanessa Smith żaliła się na swojego chłopaka
George’a:
- No i on mi powiedział że nie pójdzie do tego
samego miasta co ja bo tam nie ma dobrej uczelni technicznej a on chce iść na
inżyniera i wogle się nie liczy z moimi uczuciami przecież gdyby mnie naprawdę
kochał to powinien iść nawet i do tej samej szkoły a w dodatku przedwczoraj
przyszłam z zakupów a on siedział z moim bratem i pili piwo!
- Daj spokój, Van. Co będziesz
chłopu piwa żałować… Nie chodzi o to, żeby nie pił, tylko żeby się nie upił –
zauważyła trzeźwo Amy.
- Ale kiedy oni już byli
kompletnie pijani i Steve to jest mój brat powiedział żebym im przyniosła
jeszcze jedno z lodówki a George powiedział że sam przyniesie i wstał i się
wyrąbał o taboret…
- Jak to dobrze, że nie mam brata
– wtrąciła się Sandy. – Jak sobie pomyślę, że mógłby mi sprowadzać jakieś
dziewczyny do domu bez mojej wiedzy i zgody i testować z nimi wytrzymałość
łóżka, to mam mroczki przed oczami. Dziękuję rodzicom, że zrobili mnie
jedynaczką.
- Edward Patel to też w sumie
było niezłe ciacho – zauważyła Victoria, składając bikini w kostkę. – Ciekawe,
co się z nim stało.
Wśród
przyjaciółek na chwilę zapadło milczenie. Jakby to właśnie przybycie Edwarda do
szkoły stało się początkiem wydarzeń, które wstrząsnęły całym Horton.
- Tak mi się czasem wydaje –
zauważyła Amy – że gdyby on się zainteresował którąś z nas, to byłybyśmy teraz
na miejscu Natalie.
- No właśnie, Amy – Sandy
pokiwała głową, spoglądając na koleżankę spojrzeniem ciężkim i znaczącym jak
film Andrieja Tarkowskiego. – Zawsze to mówiłam. To mogłaby być każda z nas.
- Cóż, całe szczęście, że akurat
na żadną z nas nie trafiło – Vanessa wzruszyła ramionami.
Sandy
popatrzyła na nią, groźnie błyskając okularem.
- Co ty opowiadasz, Nessie.
Przecież Natalie właśnie jest jedną z nas!
- Nie mów do mnie „Nessie” –
warknęła Vanessa. – Natalie siedzi w więzieniu, co zamierzasz zrobić?
- Hm… Odbić ją? – Herbstówna uśmiechnęła
się szeroko, oczekując zrozumienia w oczach przyjaciółek.
- Za dużo czytasz – odpowiedziała
Smithówna.
- Dzięki temu, że dużo czytam,
może uda się nam porządnie zaplanować akcję – zauważyła Sandy. – W końcu kiedy
w grę wchodzi nie tylko ucieczka z więzienia, ale dodatkowo siły nieznane, to
trzeba być gotowym na wszystko.
Spojrzały
na nią z konsternacją.
- Ale… Ty tak poważnie? –
zapytała Amy. – Chcesz jechać w jakąś dzicz, prawie że do Rosji, żeby
sprowadzić Natalie z powrotem?
Sandy gwałtownie
zerwała się z krzesła.
- Na Ozyrysa i Apisa! Czy my nie jesteśmy ludzie? – wykrzyknęła. – Czy
nasze wychowanie w ojczyźnie demokracji nie nauczyło nas, że nie pozostawia się
przyjaciółki w opałach? Kiedy naszych pilotów zestrzelili nad Serbią,
zorganizowano niebezpieczną operację, by ich uwolnić, a teraz, gdy Natalie
gnije w celi, siedzimy na tyłku i żremy ciastka! Nie wystarczy już tego, że zostawiłyśmy
ją jak gołe durnie na pastwę losu?
Zaprawdę powiadam wam! – przemawiała Sandy, zamaszyście wywijając pięścią. – Każdy,
kto ma choć trochę sumienia, przyzna mi rację. Durne z nas mietły, jeżeli nie
zrobimy nic, aby wyciągnąć naszą przyjaciółkę z bagna!
Patrzyły na nią
wielkimi oczami, niepewne, czy dobrze słyszą.
- A dlaczego to akurat my
miałybyśmy ją wyciągać z bagna? – Vanessa wzruszyła ramionami.
- Jesteśmy jej to winne w imię
przyjaźni! – zaakcentowała dobitnie Sandy. waląc filiżanką o blat.
- A czy gdybyśmy to my znalazły
się w kłopotach, ona by nam pomogła? – Amy
była sceptyczna. – Nie sądzę. Ona zawsze myślała przede wszystkim o sobie.
- To nie ma znaczenia! – zapaliła
się Sandy. – Prawdziwa przyjaźń jest bezinteresowna!
- Popatrz na sprawę realistycznie
– zwróciła uwagę Rodriguezówna. – Co my możemy? Jesteśmy tylko zwykłymi
dziewczynami ze szkoły średniej. Jakim sposobem miałybyśmy wyciągnąć Natalie z
więzienia, i to jeszcze za granicą?
- Jest taka mądrość ludowa – tak
jej odpowiedziała Sandy szybkonoga. – „Jeżeli chcesz, znajdziesz sposób. Jeżeli
nie chcesz, znajdziesz powód”. A zatem jeżeli naprawdę wierzycie w przyjaźń,
chodźcie za mną, a Natalie powróci do Horton! MIR NACH!!!
- Wiesz co, Herbst – Vanessa
przerwała ciszę. – Jesteś świrnięta
jak marcowy zając.
Szybko
okazało się, że Amy i Vanessa muszą już iść. Pierwsza z nich miała do
przygotowania tekst przemówienia na zakończenie roku szkolnego, a druga szła na
wieczór do Patti Flannery, która chciała się pochwalić nowym falloimitatorem.
Sandy i Victoria zostały same.
- No cóż, Vicky Mae – westchnęła
Sandy. – Wygląda na to, że będziemy musiały ratować Natalie tylko we dwie.
Czekamy do wakacji, czy zaczynamy już?
- A jak ty wolisz? – Victoria
spojrzała na koleżankę niepewnie.
- Im szybciej, tym lepiej. Chcesz
jej pomóc? Bo sama chyba nie dam rady…
- Rodzice mnie nie puszczą –
stwierdziła Victoria zmartwiona.
- To im nie mów – odparła Sandy.
– Albo powiedz, że jedziesz do San Francisco złożyć papiery do koledżu.
- Dlaczego akurat do Frisco?
- Żeby zmylić ewentualny pościg.
- Ale przecież dziewczyny wiedzą,
że pojechałyśmy po Natalie!
- Wyluzuj – Sandy poklepała ją po
ramieniu. – Nikt normalny nie uwierzy, że naprawdę możemy to zrobić.
- To o której po mnie
przyjdziesz?
- Nie tak szybko, Vicky Mae! –
zaśmiała się Sandy. – Cieszę się, że rwiesz się do pomocy, ale najpierw musimy
się przygotować. Przygotowanie to klucz do sukcesu! Myślę – uniosła wzrok w
górę, zaplotła dłonie – że pojedziemy w przyszłą środę.
- To już jednak będą wakacje –
zauważyła Victoria.
- No właśnie! – Herbst stuknęła w
blat. – Nasz wyjazd nie wzbudzi większych podejrzeń, zwłaszcza w szkole. Weź
ten nowy kostium, chyba będzie na ciebie pasować…
Victoria
dopiła kawę, niepewnie przeczesała włosy dłonią.
- Wiesz, Sandy – powiedziała. –
Ja nie znam języka i mam słabą orientację w terenie…
- Nie martw się, ja o wszystko
zadbam – zapewniła ją Sandy. – Chyba nie chcesz powiedzieć, że mi nie ufasz?
- Ufam, ale te wampiry… -
Turnerówna spuściła wzrok. – Ty ich nie widziałaś, nie wiesz, jakie są
straszne. Może zresztą jeden z nich był wilkołakiem…
- No cóż… - Sandy wstała od
stolika. – Mamy przeciw sobie wampiry, wilkołaki i kogo tam jeszcze. Oni mają
zdolności paranormalne, dużo kasy i najnowocześniejszą technikę, ale my mamy
przyjaźń. A przyjaźń to magia!
Victoria
dała się ponieść entuzjazmowi koleżanki. Energicznie zerwała się z siedzenia.
- Bierzmy się za te
przygotowania! – powiedziała. – Nie chcę już siedzieć bezczynnie!
Sandy
przerwała poszukiwania w torebce drobnych za kawę. Uścisnęła przyjaciółkę.
- Wiedziałam, że mogę na ciebie
liczyć. Będziemy nierozłączne. Jak trzej muszkieterowie, tyle że bez trzeciego.
Jak dwie rycerki wyruszające, by uratować uwięzioną księżniczkę. Jak Batman i
Robin. Jak Paul Bunyan i Błękitny Wół Babe. Jak Peleryn Tłuk i Radoskór
Mocnyjeleń. Jak Łukasz Niebołaz i Han Pojedynczy…
Loff Han Pojedynczy :D
OdpowiedzUsuńAby odnaleźć błędy możesz wziąć sobie w gadżecie w prawej kolumnie wybrać język chiński i wtedy, jeśli nie przetłumaczy, to znaczy, że coś jest nie okej.
OdpowiedzUsuńwww.wiek-to-tylko-liczby.blogspot.com
Jeśli nie przetłumaczy, to znaczy, że translator jest nie okej.
UsuńJa nie popełniam błenduf! :D
Bardzo zbólwerzowało mnie pszypuszczenie że popełniasz błędy. Noralnie myślę, że powinnaś kogoś za to podać do sondy, mój Bodzio kochany ma wujka prawnika to ci pomorze. Myźlę że powinnaś rozwinąć wontka miłości do nauczyciela, to jest bardzo trędi! Dyrektor to buc, jak mógł zawiesić Natali!Aha i nie pisze się muffiny tylko muf finy, z pszykrościom stwierdzam że jednak nie jezdeź za bardzo oczytana gdyż gdybyś czytała takie wspaniałe opowiadanko to byś wiedziała. Ale to nic nie szkodzi, mogę ci podeślać linkę! Żorż jest głupi, pewnie że powinien iść do tej samej szkoły, niech mu się coś za to stanie. Nawet Edward na którego jestem obrażona by to dla mnie zrobił no i mój Bodzio kochany oczywiście też! Tylko chyba się pomyliłaś, bo chodziło ci o Stasia Tarkowskiego, prawda? Ale i tak códownie jak zwykle, czekam na nexta! Loff :******
OdpowiedzUsuńMarguerite