czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział V, w którym obudzona zostaje potęga przyjaźni


     Całe zamieszanie w Horton, spowodowane przygodami Natalie, nie ominęło także John Maxwell Kraplak High School, miejscowej szkoły średniej. W związku z tym, co zaszło w Gdańsku, Natalie była, formalnie rzecz biorąc, najpopularniejszą uczennicą w szkole, chociaż do niej nie uczęszczała. Po zapadnięciu wyroku dyrektor długo nie wiedział, co zrobić z tym fantem. Wreszcie na wszelki wypadek zawiesił Natalie w prawach ucznia. Mógłby ją całkowicie skreślić, ale wystraszył się ewentualnej reakcji opinii publicznej. Jego decyzja miała jednak nieunikniony skutek: Natalie czekało powtarzanie klasy.
Wśród uczniów zdania były podzielone. Nieliczni uważali, że Natalie była cool, ale u większości jej czyn wywołał szok i wzburzenie. Amy Rodriguez, klasowa prymuska, cieszyła się, że Natalie nie będzie w przewidywalnej przyszłości męczyć jej o odrabianie prac domowych oraz próbować innych metod wyzysku. Ulubionym powiedzeniem nauczycieli, gdy ktoś nie przykładał się do nauki, stało się: „…chyba, że chcecie skończyć jak Natalie”.
Jednak nie wszyscy traktowali losy Natalie jako niewiele więcej niż lokalny skandal. Zostawiła przecież w szkole przyjaciółki.
Jej najlepszą kumpelą była Victoria Turner. Dawniej spędzała z Natalie dużo czasu: chodziły do centrum handlowego, opalały się na plaży, przesiadywały w kawiarniach… Victoria była córką właściciela stacji benzynowej. Dość wysoka, miała długie, proste blond włosy o złocistym odcieniu i wydatny nos. Jej uroda nie była tak oszałamiająca, jak Natalie, ale dawała radę. Kiedyś chodziła z Zekiem Rodriguezem, bratem Amy, ale im nie wyszło. W tym roku natomiast zakochała się w panu Kingu, czarnoskórym wuefiście, który poza tym półzawodowo uprawiał koszykówkę. Nowy nauczyciel pozostawał jednak obojętny na jej awanse.
Dziewczyna mocno przeżywała aferę. Natalie była jej najlepszą przyjaciółką. Z kim teraz Victoria miałaby chodzić po galeriach i całymi godzinami robić drobne zakupy?
Cała sprawa miała również dla niej bardzo szczególny wymiar. Zdarzyło się bowiem, że wkrótce po zniknięciu przyjaciółki Victorię nawiedzili dwaj tajemniczy goście wypytujący o Natalie, a jeden straszniejszy od drugiego. Wtedy zorientowała się, że w sprawę zamieszane są wampiry. Nikt jej jednak nie uwierzył i Victoria trafiła do psychiatryka na obserwację.
Gdy wróciła, tym bardziej nikt nie traktował jej wynurzeń poważnie. Dawne koleżanki, jak najbardziej, w dalszym ciągu się z nią kumplowały, ale nie pozwalały jej podejmować tematu paranormalnych niebezpieczeństw grożących Natalie. Czasem zmieniały temat, czasem odchodziły, a czasem otwarcie wyzywały ją od idiotek. Victorię rozumiała jedynie Sandy Herbst.
       Sandy miała metr sześćdziesiąt siedem i puszyste, popielate włosy. Nosiła okulary (soczewek nie lubiła), aparat na zębach oraz wyciągnięte swetry. Prócz prostych kolczyków i lekkiego makijażu nie uznawała żadnych innych metod upiększania. Poza tym nie miała nawet szczególnej tendencji do zaokrąglania się przez wakacje.
Była szkolną czempionką w pływaniu i miała na koncie sporo medali za rozmaite zawody, nawet na szczeblu stanowym. Mimo to nie należała do grona popularnych. W zasadzie miała popularność gdzieś, ale i tak jej sposób bycia nie sprzyjał zakwalifikowaniu do szkolnej elity. Była najbardziej gadatliwą i denerwującą dziewczyną w klasie, a może i w szkole. Nauczyciele ciągle wpisywali jej uwagi za pytlowanie na lekcji, a ona z początku czuła się winna, że przeszkadza, ale potem nie wytrzymywała i znowu zaczynała gadać. Twierdziła zresztą, że w porównaniu z Vanessą Smith jej gadanina jest całkiem znośna.
Nawet szkolne piękności-bullystki dawno dały Sandy spokój. Ich zaczepki nie robiły na niej najmniejszego wrażenia, za to kiedy sporadycznie odpowiadała, to potrafiła się tak odgryźć, że buty im spadały. Nie miała chłopaka i nikt się zresztą temu nie dziwił.
Sandy sama uważała się za przyjaciółkę Natalie, choć ta ostatnia była innego zdania i traktowała ją jak kompletnie niepoważną. Kiedy Natalie pewnego dnia zniknęła w tajemniczych okolicznościach, Sandy była bardzo niepocieszona. Czuła się winna temu, że nic nie zrobiła, by pomóc przyjaciółce. Próbowała, oczywiście, zaprzyjaźnić się z innymi dziewczynami, ale to nie było to samo. Natalie była przecież wyjątkowa, a inne koleżanki z reguły nie wytrzymywały dłużej niż kwadrans w towarzystwie Sandy i jej niewyobrażalnej gadatliwości.
       Jednak w ciągu roku szkolnego wreszcie udało jej się zaprzyjaźnić z Victorią Turner. Dawniej Sandy jej zazdrościła, że tak dobrze się dogaduje z Natalie i jest przez nią akceptowana. Obecnie jednak połączyło je wzajemne zrozumienie. Trzymały się razem na przerwach, wspólnie wybierały się nad jezioro. Chodziły we dwie po sklepach odzieżowych, chociaż gdy Victoria przymierzała ubrania, Sandy wyciągała kryminał z kieszeni swetra i oddawała się lekturze. W każdym razie ani jedna, ani druga nie czuła się samotnie.
W miarę upływu czasu Sandy coraz bardziej dojmująco odczuwała winę, że pozostawiła przyjaciółkę na pastwę losu. W jej głowie zaczął nabierać kształtów konkretny cel: uwolnić Natalie. Prawie cały rok szkolny biła się z myślami, ale dopiero tragedia na Midwest Skid skłoniła pannę Herbst do działania.
***

        Któregoś czerwcowego popołudnia dziewczyny poszły po szkole na zakupy, a potem przysiadły w kawiarni. Zaczęły się rozmowy: a to o ubraniach kupionych, a to o tych, które zostaną kupione następnym razem, a to o kosmetykach, o problemach z chłopakami, o tym, kto do jakiego koledżu się wybiera…
Piły kapucyno i przygryzały muffinami. Victoria na wszystkie strony oglądała nowy kostium kąpielowy w poziome czarno-błękitne pasy, Sandy przeglądała wiadomości sportowe w „Pittsburgh Tribune”, a Vanessa Smith żaliła się na swojego chłopaka George’a:
 - No i on mi powiedział że nie pójdzie do tego samego miasta co ja bo tam nie ma dobrej uczelni technicznej a on chce iść na inżyniera i wogle się nie liczy z moimi uczuciami przecież gdyby mnie naprawdę kochał to powinien iść nawet i do tej samej szkoły a w dodatku przedwczoraj przyszłam z zakupów a on siedział z moim bratem i pili piwo!
- Daj spokój, Van. Co będziesz chłopu piwa żałować… Nie chodzi o to, żeby nie pił, tylko żeby się nie upił – zauważyła trzeźwo Amy.
- Ale kiedy oni już byli kompletnie pijani i Steve to jest mój brat powiedział żebym im przyniosła jeszcze jedno z lodówki a George powiedział że sam przyniesie i wstał i się wyrąbał o taboret…
- Jak to dobrze, że nie mam brata – wtrąciła się Sandy. – Jak sobie pomyślę, że mógłby mi sprowadzać jakieś dziewczyny do domu bez mojej wiedzy i zgody i testować z nimi wytrzymałość łóżka, to mam mroczki przed oczami. Dziękuję rodzicom, że zrobili mnie jedynaczką.
- Edward Patel to też w sumie było niezłe ciacho – zauważyła Victoria, składając bikini w kostkę. – Ciekawe, co się z nim stało.
      Wśród przyjaciółek na chwilę zapadło milczenie. Jakby to właśnie przybycie Edwarda do szkoły stało się początkiem wydarzeń, które wstrząsnęły całym Horton.
- Tak mi się czasem wydaje – zauważyła Amy – że gdyby on się zainteresował którąś z nas, to byłybyśmy teraz na miejscu Natalie.
- No właśnie, Amy – Sandy pokiwała głową, spoglądając na koleżankę spojrzeniem ciężkim i znaczącym jak film Andrieja Tarkowskiego. – Zawsze to mówiłam. To mogłaby być każda z nas.
- Cóż, całe szczęście, że akurat na żadną z nas nie trafiło – Vanessa wzruszyła ramionami.
        Sandy popatrzyła na nią, groźnie błyskając okularem.
- Co ty opowiadasz, Nessie. Przecież Natalie właśnie jest jedną z nas!
- Nie mów do mnie „Nessie” – warknęła Vanessa. – Natalie siedzi w więzieniu, co zamierzasz zrobić?
- Hm… Odbić ją? – Herbstówna uśmiechnęła się szeroko, oczekując zrozumienia w oczach przyjaciółek.
- Za dużo czytasz – odpowiedziała Smithówna.
- Dzięki temu, że dużo czytam, może uda się nam porządnie zaplanować akcję – zauważyła Sandy. – W końcu kiedy w grę wchodzi nie tylko ucieczka z więzienia, ale dodatkowo siły nieznane, to trzeba być gotowym na wszystko.
        Spojrzały na nią z konsternacją.
- Ale… Ty tak poważnie? – zapytała Amy. – Chcesz jechać w jakąś dzicz, prawie że do Rosji, żeby sprowadzić Natalie z powrotem?
Sandy gwałtownie zerwała się z krzesła.
- Na Ozyrysa i Apisa! Czy my nie jesteśmy ludzie? – wykrzyknęła. – Czy nasze wychowanie w ojczyźnie demokracji nie nauczyło nas, że nie pozostawia się przyjaciółki w opałach? Kiedy naszych pilotów zestrzelili nad Serbią, zorganizowano niebezpieczną operację, by ich uwolnić, a teraz, gdy Natalie gnije w celi, siedzimy na tyłku i żremy ciastka! Nie wystarczy już tego, że zostawiłyśmy ją jak gołe durnie na pastwę losu? Zaprawdę powiadam wam! – przemawiała Sandy, zamaszyście wywijając pięścią. – Każdy, kto ma choć trochę sumienia, przyzna mi rację. Durne z nas mietły, jeżeli nie zrobimy nic, aby wyciągnąć naszą przyjaciółkę z bagna!
      Patrzyły na nią wielkimi oczami, niepewne, czy dobrze słyszą.
- A dlaczego to akurat my miałybyśmy ją wyciągać z bagna? – Vanessa wzruszyła ramionami.
- Jesteśmy jej to winne w imię przyjaźni! – zaakcentowała dobitnie Sandy. waląc filiżanką o blat.
- A czy gdybyśmy to my znalazły się w kłopotach, ona by nam pomogła? – Amy była sceptyczna. – Nie sądzę. Ona zawsze myślała przede wszystkim o sobie.
- To nie ma znaczenia! – zapaliła się Sandy. – Prawdziwa przyjaźń jest bezinteresowna!
- Popatrz na sprawę realistycznie – zwróciła uwagę Rodriguezówna. – Co my możemy? Jesteśmy tylko zwykłymi dziewczynami ze szkoły średniej. Jakim sposobem miałybyśmy wyciągnąć Natalie z więzienia, i to jeszcze za granicą?
- Jest taka mądrość ludowa – tak jej odpowiedziała Sandy szybkonoga. – „Jeżeli chcesz, znajdziesz sposób. Jeżeli nie chcesz, znajdziesz powód”. A zatem jeżeli naprawdę wierzycie w przyjaźń, chodźcie za mną, a Natalie powróci do Horton! MIR NACH!!!
- Wiesz co, Herbst – Vanessa przerwała ciszę. – Jesteś świrnięta jak marcowy zając.
      Szybko okazało się, że Amy i Vanessa muszą już iść. Pierwsza z nich miała do przygotowania tekst przemówienia na zakończenie roku szkolnego, a druga szła na wieczór do Patti Flannery, która chciała się pochwalić nowym falloimitatorem. Sandy i Victoria zostały same.
- No cóż, Vicky Mae – westchnęła Sandy. – Wygląda na to, że będziemy musiały ratować Natalie tylko we dwie. Czekamy do wakacji, czy zaczynamy już?
- A jak ty wolisz? – Victoria spojrzała na koleżankę niepewnie.
- Im szybciej, tym lepiej. Chcesz jej pomóc? Bo sama chyba nie dam rady…
- Rodzice mnie nie puszczą – stwierdziła Victoria zmartwiona.
- To im nie mów – odparła Sandy. – Albo powiedz, że jedziesz do San Francisco złożyć papiery do koledżu.
- Dlaczego akurat do Frisco?
- Żeby zmylić ewentualny pościg.
- Ale przecież dziewczyny wiedzą, że pojechałyśmy po Natalie!
- Wyluzuj – Sandy poklepała ją po ramieniu. – Nikt normalny nie uwierzy, że naprawdę możemy to zrobić.
- To o której po mnie przyjdziesz?
- Nie tak szybko, Vicky Mae! – zaśmiała się Sandy. – Cieszę się, że rwiesz się do pomocy, ale najpierw musimy się przygotować. Przygotowanie to klucz do sukcesu! Myślę – uniosła wzrok w górę, zaplotła dłonie – że pojedziemy w przyszłą środę.
- To już jednak będą wakacje – zauważyła Victoria.
- No właśnie! – Herbst stuknęła w blat. – Nasz wyjazd nie wzbudzi większych podejrzeń, zwłaszcza w szkole. Weź ten nowy kostium, chyba będzie na ciebie pasować…
       Victoria dopiła kawę, niepewnie przeczesała włosy dłonią.
- Wiesz, Sandy – powiedziała. – Ja nie znam języka i mam słabą orientację w terenie…
- Nie martw się, ja o wszystko zadbam – zapewniła ją Sandy. – Chyba nie chcesz powiedzieć, że mi nie ufasz?
- Ufam, ale te wampiry… - Turnerówna spuściła wzrok. – Ty ich nie widziałaś, nie wiesz, jakie są straszne. Może zresztą jeden z nich był wilkołakiem…
- No cóż… - Sandy wstała od stolika. – Mamy przeciw sobie wampiry, wilkołaki i kogo tam jeszcze. Oni mają zdolności paranormalne, dużo kasy i najnowocześniejszą technikę, ale my mamy przyjaźń. A przyjaźń to magia!
      Victoria dała się ponieść entuzjazmowi koleżanki. Energicznie zerwała się z siedzenia.
- Bierzmy się za te przygotowania! – powiedziała. – Nie chcę już siedzieć bezczynnie!
       Sandy przerwała poszukiwania w torebce drobnych za kawę. Uścisnęła przyjaciółkę.
- Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. Będziemy nierozłączne. Jak trzej muszkieterowie, tyle że bez trzeciego. Jak dwie rycerki wyruszające, by uratować uwięzioną księżniczkę. Jak Batman i Robin. Jak Paul Bunyan i Błękitny Wół Babe. Jak Peleryn Tłuk i Radoskór Mocnyjeleń. Jak Łukasz Niebołaz i Han Pojedynczy…

4 komentarze:

  1. Aby odnaleźć błędy możesz wziąć sobie w gadżecie w prawej kolumnie wybrać język chiński i wtedy, jeśli nie przetłumaczy, to znaczy, że coś jest nie okej.

    www.wiek-to-tylko-liczby.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie przetłumaczy, to znaczy, że translator jest nie okej.
      Ja nie popełniam błenduf! :D

      Usuń
  2. Bardzo zbólwerzowało mnie pszypuszczenie że popełniasz błędy. Noralnie myślę, że powinnaś kogoś za to podać do sondy, mój Bodzio kochany ma wujka prawnika to ci pomorze. Myźlę że powinnaś rozwinąć wontka miłości do nauczyciela, to jest bardzo trędi! Dyrektor to buc, jak mógł zawiesić Natali!Aha i nie pisze się muffiny tylko muf finy, z pszykrościom stwierdzam że jednak nie jezdeź za bardzo oczytana gdyż gdybyś czytała takie wspaniałe opowiadanko to byś wiedziała. Ale to nic nie szkodzi, mogę ci podeślać linkę! Żorż jest głupi, pewnie że powinien iść do tej samej szkoły, niech mu się coś za to stanie. Nawet Edward na którego jestem obrażona by to dla mnie zrobił no i mój Bodzio kochany oczywiście też! Tylko chyba się pomyliłaś, bo chodziło ci o Stasia Tarkowskiego, prawda? Ale i tak códownie jak zwykle, czekam na nexta! Loff :******
    Marguerite

    OdpowiedzUsuń